Komentarze: 8
Niespokojna jestem. Albo mi sie Wasz stres udzielil, albo to moj prywatny, co sobie go chowam na specjalne okazje. Jakos tak mi zycie cisnienie podnosi. No niby samo z siebie, ale nie calkiem. Normalnie by sprawe dwa piwka zalatwily... No dobrze juz, dobrze - trzy. Ale po tym ostatnim wyskoku z whisky po lyku alkoholu mam zgage. Fuj. Mam nadzieje, ze to tylko chwilowa niedyspozycja. Widzieliscie Panstwo takie cuda? Podzespoly sie buntuja... Rownolegle z lekkim niepokojem oczuwam permanentne znudzenie. Glownie zyciem. Otoczeniem tez.
A pogoda dzis byla taka, ze mi Bieszczady przypomniala. Chlodno, po deszczu, wiec czyste powietrze i pachnialo tak jakos... Tak jak tam. Az mi przez chwile milo bylo. Dobrze, ze tylko przez chwile, bo bym sie nie miala nad czym uzalac, a to juz calkiem do dupy. Normalnie ymydz bym stracila, tak? W ogole o narzekaniu to musze osobna notke napisac, to cala filozofia jest. Tak jak krytykowanie. Piekna sprawa i nadaje zyciu sens. Wiecie, moglabym teraz napisac, ze bedzie mi sie dobrze spalo przy otwartym oknie, bo jest chlodno, w ogole powietrze rzeskie takie az milo. Ale ja napisze, ze jest do dupy, poniewaz jest zimno, nie mozna wyjsc na dwor, co chwile pada deszcz, ktory smierdzi miastem.
Taaa...
P.S. Polamania pior, maturzysci. (Bardzo, bardzo zaluje, ze jestem tak daleko i nie moge Was zwyczajowym szpicem w dupe poblogoslawic...)