Archiwum 28 marca 2003


mar 28 2003 Jestem rasistka, sorry kurwa.
Komentarze: 5

A to bylo tak : jade sobie metrem. Dyskutuje zawziecie z kolezanka Ela na tematy rozne, ale glownie o facetach. Wiadomo. No i tak sobie jade, jade. Mialam na sobie dzinsy z takim efektownym peknieciem na posladku - wiecie jakie. Ale mialam tez bluze, ktora zakrywala tylek. No i dojezdzamy, nasza stacja, kolezanka Ela wysiada pierwsza, ja za nia i nagle jak nie podskocze! Normalny szczypas z zakretasem, rozumiecie?!?! Kurwa mac! Zlapalam sie za posladek i dawaj do tego chama. Oczywiscie caly wagon widzial co sie stalo i mial zajebisty ubaw, a jakze! Niestety zanim sie otrzasnelam z szoku, to drzwi sie zamknely i nie zdazylam nawet tego smiecia opluc. Wiecie kto to byl? Arab! Pieprzony arab! Jeszcze sie pewnie ucieszyl skurwysyn, bo mu sie jak slepej kurze ziarno ten goly posladek trafil. Kurwa, no nienawidze czarnuchow i tyle!

Wiecie co mi sie robi po takich akcjach? Mam wstret do wszystkich mezczyzn. No wszystkich! Kurwa, bydlo i swolocz...

 

kotka_psotka : :
mar 28 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4

"To nieprawda, ze my, kobiety, myslimy tylko o jednym. Myslimy o dwoch, trzech, a nawet o wszystkich klejnotach." - reklama czekoladek.

Czy tylko ja zauwazam aluzje do seksu? Seks zaciemnia umysl. Moj tez - niestety. Owczy ped ku prokracji, na potrzeby modernistycznego swiata przykryty nudna juz i zakurzona warstewka zatechlego zapakajania plytkich zadz. Regularny, copokoleniowy atawizm od Adama i Ewy poczynajac, na Tobie i mnie konczac. Czy tego chcesz czy nie - z genami sie nie dyskutuje.

godz. 21:50, sroda, 26 marca

 

kotka_psotka : :
mar 28 2003 Bez tytułu
Komentarze: 1

Moj umysl szturmuja coraz to nowe i nowe, niczym nie powstrzymywane potoki mysli. A jedna blyskotliwsza od poprzedniej. Wlasnie dzisiaj, kiedy siegam szczytow swoich mozliwosci, blogi.com lezy. Lezy i ma w wypietej na caly swiat dupie, ze w mojej glowie iskrzy, a z uszu idzie para jako zywo! Pozywki potrzebuje! Pozywki na najwyzszym poziomie. Niech trybiki zgrzytaja, kreca sie z mozolem, dawno nie uzywane, niech nabiora nowego rozpedu! Pozywki, a pozniej katalizatora w postaci nieskrepowanogo dostepu do mojego i tylko mojego bloga, gdzie bez wyrzutow sumienia, bede mogla wyrzucac z siebie wszystkie te cudowne olsnienia! Jest sroda, 26 marca, godzina 20:15. Mija wlasnie osiemnasta godzina mojego niespania. Czuje sie wspaniale i chyba zaczne regularnie budzic sie o 2 w nocy! Zycie pieknym jest, zaiste powiadam Wam!

Sprzecznosc doskonala - "spierdalaj kochanie".

Sprzecznosc doskonala 2 (nieco bardziej zlozona) - Kotka_Psotka

Poza tym mam ochote regularnie i sumiennie starac sie o dziecko. Moze byc dwa razy dziennie. Efekt nieistotny. Sztuka dla sztuki.

Uuuuuu sialalala!

Kundera jest smaczny, ale to malo, malo! Marquez za mdly. Energii, blyskotliwosci, trafnych ripost, esencji z wiedzy, przepuszczonej przez cedzak odsaczajacy wodolejstwo, konkretow, scislosci - tego zadam!

Zadnych rozmazanych lektur, zadnych zdan wielokrotnie zlozonych z piecioma podtekstami, zadnych polslowek. Krotkiego, precyzyjnego formulowania mysli. Chlone jak gabka, ale tylko w najczystszej formie. Krystalicznie czystej.

Chyba mi sie kurde, jeno encyklopedia ostala...

 

kotka_psotka : :
mar 28 2003 Pierwsza Milosc.
Komentarze: 2

Dzisiaj, drogie dzieci, ku Waszej uciesze prelekcja bedzie dotyczyla Pierwszej Milosci. Jak powszechnie wiadomo, kazdy jakawas Pierwsza Milosc na swoim koncie posiada. Przedszkolna, podstawowkowa, czy pozniejsza ale ma i z nostalgia wspomina.

Otoz poki nie zrozumialam w wieku lat osmiu pelnego znaczenia okreslenia "daleki kuzyn", byl nia niewatpliwie Lukasz B. Jak sie pozniej okazalo, musialysmy osiagnac wiek przedemerytalny lat dwudziestu i dwoch oraz ilosc spozytego alkoholu w liczbie po 5 piw, by z kolezanka Anna przyznac sie, ze obie sie w Lukaszu podkochiwalysmy. Mimo, ze kiblowalysmy rowno 8 lat w tej samej lawce, zadna sie ani slowem o tym fakcie nie zajaknela (jednak z perspektywy czasu wiem, ze to bylo jedynie zauroczenie, a najgorsze mialo dopiero nastapic). Ale do rzeczy. Jako, ze obiekt mych westchnien, stracil mocno na atrakcyjnosci, z racji laczacego nas powinowactwa, bylam zmuszona przelac uczucia na kogos innego. Padlo na niejakiego Wojtka C z II b. Wojtek C. byl chlopcem anielskiej wrecz urody (i, o zgrozo, pozostaje takim do dzisiaj!). Gdyby nie czarne wlosy i takiez oczy, rzec by mozna, ze przypominal cherubinka (z racji uroku, a nie bezposredniego odzwierciedlenia powierzchownosci). Jednak to co mnie w nim pociagalo, to blysk w tych czarnych oczach, ktory niewatpliwie byl zapowiedzia sztanskiego charakteru (jak sie pozniej okazalo intuicja mnie zawiodla, albo nie starczylo samozaparcia, by sie o tym przekonac). W Wojtku C. kochalam sie rowno siedem lat. Do tej pory nie pobilam tego rekordu. W kazdym razie byla to milosc czysto platoniczna i taka do konca pozostala, mimo, ze przyczynila sie do wielu bezsennych nocy, spedzonych na knuciu i obmyslaniu przebieglych strategii, majacych na celu rozkochanie w sobie Wojtka C. z II b. Niestety wszystkie zakonczyly sie niepowodzeniem. Obiekt moich westchnien, przez wszystkie te lata pozostawal nieugiety. Nie wiedzialam jeszcze, ze przelom dopiero nastapi.

Tuz przed zakonczeniem klasy 8, Wojtek C. zdobyl sie, biorac pod uwage jego wrodzona niesmialosc, na nadludzki wrecz wyczyn, i niesmialo razu pewnego zapytal, czy nie mialabym ochoty poglebic naszej znajomosci (teraz jako kobieta znacznie lepiej znajaca tajniki postepowania z rozdetym meskim ego, rozumiem, ze zabieg ten mial uchronic go przed skutkami ewentualnego kosza - mielismy sie juz wiecej nie spotykac, co przeciez bylo naturalnym efektem wyboru roznych szkol srednich). Bedac dziewczynka z natury przebiegla, mocno sie zasepilam, sciagnelam brwi i nadalam twarzy wyraz ciezkiego zamyslenia, co uczynilo chwile jeszcze bardziej wzniosla. Mimo, ze uslyszalam dzwony, a serce zabilo szybkim rytmem w takt slowa o-czy-wis-cie! Kilka minut uplynelo w meczacym (dla Wojtka C.) milczeniu, po czym przeciagle, z udawanym stoickim spokojem, rzeklam "Nooo, dooobrze." Co ni mniej, ni wiecej, mialo znaczyc "wialka ci chlopcze laske uczynilam".

Zasdniczo nasza znajomosc ewoluowala, w sobie tylko znanym kierunku, gdyz nasze kontakty ograniczaly sie do trzymania za reke i mowienia. Mowilam ja. Wojtek C. niezmiennie pozostawal przy "tak", lub "nie" i to tylko w sytuacjach, ktore go zmuszaly do wyartykuowania ktoregos z tych slow. A to z kolei prowadzilo do skucesywnego spadku temperatury moich uczuc wzgledem Wojtka C. Ostatecznie szlag mnie trafil po piatym spotkaniu. Pamietam jak dzis. "Now or never", pomyslalam. Albo cos zrobi (w domysle pocaluje, albo chociaz sie odezwie jednym zdaniem zlozonym), albo go pogonie. Nie zrobil nic. Jak zwykle siedzial, patrzyl i trzymal za reke. I tak, bez specjalnego zalu, zakonczyla sie moja wieloletnia milosc, ktora skadinad wspominam nader sympatycznie.

Widuje go czasem i ciagle jeszcze rzuca mi przeciagle, znaczace spojrzenia. Ostatnio jakby odwazniejsze. Ale coz, on swoje piec minut juz dostal.

A teraz powinnam zabrac sie za pisanie artykulu, ktory mi zupelnie nie lezy, w zwiazku z czym ciezko bedzie zrobic to obiektywnie i nie upuscic dyskretnie nieco jadu. Jednakowoz do dzialania przystapic nalezy, albowiem artykul nie napisany, to arykul nie wydrukowany, a w konsekwencji moje konto moze nie zostac zasilone, odpowiednio wczesniej ustalonym ekwiwalentem pienieznym, mojej skadinad ciezkiej przeciez pracy, a tego bysmy nie chcieli. Proste, prawda?

Notka napisana o nieludzkiej godzinie 5:40 rano, w srode, 26 marca , zapisana teraz z powodow niezaleznych od autora.

Za utrudnienia przepraszamy (tu powinien byc podpis piiiip tego piiiip co sie serwerem zajmuje... pip!).

 

kotka_psotka : :