Komentarze: 8
Ide. Ubieram sie normalnie, jak zwykle. Dzinsy, golf, martensy. Klucze chowam do prawej kieszeni. Wychodze. Zamykam drzwi, domykam. Na klatce znowu ten brud, syf. Winda zepsuta. Ja pierdole, kurwa! Schodze na parter, ktos znowu wyrwal zamek ze skrzynki ujebal. Bezsilnosc mnie ogarnia niemoc. Nie ma listow, rachunkow. Wychodze z klatki, sasiad krzywo zaparkowal. Chce mu przebic opony pragne. Wsiadam do samochodu, jade. Tlok na ulicach, korek. Gdzie oni jada, dokad? Cos brzeczy, skrzypi, sprzeglo chyba. Czerwone, ciagle czerwone. Nie ma gdzie zaparkowac, stanac. Zostawiam na awaryjnych, ide. Dziewczyna przede mna. Hiszpanka chyba. Bilet kupuje, nabywa. Niska, biodra szerokie rozlozyste. Slabo zna jezyk, kiepsko. Nic nie rozumie. Liczy pieniadze przelicza. Czekam. Samochod stoi na awaryjnych. Policja jechala. Ja pierdole, kurwa! Dziewczyna wstaje, bierze plecak, wychodzi. Kupuje ten pierdolony bilet, wybiegam, biegne. Mijam mezczyzne w garniturze faceta. Przebiega miedzy nami przyjemna iskra wzajemnego zainteresowania. Nie ma mandatu nie ma. Odjezdzam szybko. Cos brzeczy, dzwoni. Znowu czerwone. Facet z przodu chce cofac. Korek sie zrobil. Trabie. Dwoch chlopakow, mezczyzn na chodniku sie do mnie usmiecha i macha. Nie jade, stoje. Zapalam papierosa odpalam. Ruszam. Czerwone. Ja pierdole, kurwa!
Wjezdzam na parking. Malo miejsca niewiele. Wjezdzam tylem cofam. Chowam do kieszeni paczke papierosow, wysiadam. Wchodze do brudnej klatki smierdzacej. Czarny siedzi murzyn. Dlaczego on siedzi po co? Ktos wyrwal zamek ze skrzynki ujebal. Winda zepsuta.
Ja pierdole, kurwa!