Bez tytułu
Komentarze: 10
Jurek, ogorek, kielbasa i sznurek. Pojde, pojezdze sobie samochodem, bo nie moge na dupie usiedziec. Dwa tygodnie. Malo troche, ale DOBRA! I tak pojade na Boze Narodzenie, o! A teraz mam szarego krazownika do dyspozycji, wiec nie widze przeciwwskazan, zeby nie wyjezdzic calego baku. Normalnie od poniedzialku se tak rzadze, mmmhhh! A chlopaki na skrzyzowaniach mnie podrywaja i ruszaja z piskiem opon. Chyba mi do twarzy. I nie wiem co mam spakowac, bo czasem jest zimno, a czasem cieplo. I tak stoje nad walizka jak jebnieta jakas, raz wkladam same swetry, a za chwile polowe wyjmuje i dokladam letnie fatalaszki. No NIE WIEM. Taka jesien to NAJGORSZA jest, nigdy nic nie wiadomo i trzeba byc przygotowanym. Na wszelki wypadek wezme rekawiczki, dzis w nocy bylo 0, slownie ZERO, no halo!
W ogole najgorzej bedzie jak tu wroce. Bedzie wialo, padalo, przeprowadzimy sie, normalnie MEGA depresja. Jak przezyje do wiosny, to juz nic na tym swiecie mi nie da rady. A Keniu (powaga, tak ma na imie - Ken) otwiera na wiosne firme pod Zielona Gora i goraco zaprasza do wspolpracy (jes, jes, bejbe!), wiec moze byc tak, ze za rok bede sobie siedziec w moim POLSKIM mieszkanku i do Was stukac. Chyba bym sie posrala ze szczescia. Tylko co ja bede robic przez ten rok? Do szkoly musze chodzic, poza tym nic nie musze. Moze sobie jakiejs normalnej pracy poszukam, tak, to dobry plan. Bede miec zajecie, bo w zimie i tak nic nie ruszy z tymi planami co je mam, ale nie powiem.
O kurwa, jaka jestem zadowolona!
Dodaj komentarz