Archiwum 14 lipca 2003


lip 14 2003 Dzieci sa faaajne :)
Komentarze: 10

No dobra, doprowadzilam sie do stanu uzywalnosci. Rozpakowac nie rozpakowalam, ale co masz zrobic dzis, zrob jutro. Moge opowiedziec.

Wiec tak, bylo fajnie, bylo duzo tlenu, duzo alkoholu, duzo slonca, duzo plywania, duzo spacerow, ogolnie duzo. Pies popierdalal po okolicy, skakal z przystani do wody, ogolnie chyba jest zadowolony, choc zmeczony. Bylo tez kilka ciekawych sytuacji, oraz jedno nieletnie Indywiduum. Sytuacje odpuszcze, wystarczy, ze bylo milo i radosnie (choc maly opierdol byc musial, bo inaczej nie da rady), natomiast Indywiduum nie podaruje i uwiecznie, bowiem...

Indywiduum mialo jakies 3 lata i zle mu z oczu patrzylo, oj zle... Na skurwysyna wyrorosnie, bo starych sterroryzowal juz zupelnie. A to bylo tak : siedzimy pod jakims parasolem, czekamy na kawe, przy stoliku obok pani, dwoje starszych dzieci i Indywiduum w wozku. Slysze, ze drze ryja, ale jakos nie zwracam uwagi. Drze i drze i kurwa, DRZE, odwracam glowe, wiedze, ze pani wychodzi z siebie, nosi na rekach, sadza na kolanach, kolysze, przemawia to spokojnie, to groznie, ale jak sie smarkacz darl, tak sie drze. Wreszcie sie chyba zacial, bo zaczal kaszlec. I tak se kaszle, kaszle, jakos tak sie zachlysnal, ze obrzygal pol stolika.

No to sie odwrocilam i zza okularow sobie wcale nie dyskretnie obserwuje, bo sie wesolo zaczelo robic. Pani powycierala smarka, gdzies miedzy gilem z nosa, a spawem na koszulce przyszedl ojciec. Indywiduum jakby sie uspokoilo. Kazalo sie wyciagnac z wozka i postawic na ziemi. Dreptal sobie dookola stolika, nawet usmiechniety byl, i kawalek kija sobie znalazl. Trzymal w lapce, wymachiwal, az zazczal napierdalac w krzeslo (tym kijem), wiec ojciec sie poderwal i smarkowi zabral. O jak sie lzy polaly! Natychmiast zapodal gnojek jak syrena strazacka. Tu do akcji wkroczyla niezmordowana mamusia z misiem typu "zamiennik". Jak szybko zaczal wyc, tak sie uspokoil.

Chodzil sobie, chodzil, ale mine mial z kazda chwila kwasniejsza. Uszu mych takie zdanie przez mamusie wypowiedziane dobieglo : "Ocho, juz sie przygotowuje...", i tak po dwoch sekundach jak nie ryknie szczoch jeden! I tak stoi, wyje, wyje, starzy chcieli przytwardzic i nie reaguja, a dziecko coraz zalosniej zawodzi. Lzy jak grochy, oczy czerwone, buzka w podkowke i ryczy. I tak sie zachodzi, ze nagle zaczal wydawac to charakterystyczne "chyyyy" na wdechu, ktore juz znalam. I to bylo tak "chyyyy, chyyyy, CHYYYYYY, RZYYYYYYYGGGGGG..." i sie spektakularnie upierdolil od szyi, po same buty...

Dalej juz nie widzialam, bo sie poplakalam ze smiechu.

 

No, fajnie bylo.

 

kotka_psotka : :
lip 14 2003 Jestem...
Komentarze: 8

...zajebiscie opalona.

Poza tym, to chyba oczywiste, ze nie dojechalismy tam gdzie planowalismy, tak? No. Za to trafilismy w niesamowite miejsce, ktore znalazlam paluchem na mapie i nawet nie wiedzialam, czy bedzie gdzie spac. Okazalo sie, ze mieszkalismy w ostrodku nad samym jeziorem, a za plecami gory i las. Tak jak lubie. I wiecie co? Bylo jak w Bieszczadach.

Dusza mi wyje.

 

kotka_psotka : :