Komentarze: 6
Kiedys wszyscy permanentnie uzywali slowa "generalnie". Nawet karton mleka kosztowal "generalnie dwa zeta". Teraz maja nowego konika - "kolokwialnie". Kurwa, wszystko jest kolokwialnie. Nie wszyscy za to wiedza, ze to znaczy "potocznie". Ale kolokwialnie jest i basta.
A teraz z innej beczki. Otoz dzisiejsze popoludnie i wieczor, byly calkiem klasa i git. Odstawieni jak stroz w Boze cialo, zaszczycilismy swoja obecnoscia knajpy w liczbie dwa. W pierwszej tylko piwko, natomiast w drugiej kolacyjka. Wicie, rozumicie, Francja elegancja i full wypas bylo. Serwetki krochmalone, no to juz wiecie jak. Pani K_P odjebana do nieprzytomnosci, pan Dzej takowoz. No wieczor wery najs. I jeden pierdolony, drobniutki dysonans w tej calej sielance - kolezanka ANIA. ANIA sama sie przedstawia ANIA, zeby nie bylo watpliwosci. Pol roku mi kolo piora robila, pozniej tak sie szczesliwie zlozylo, ze nasze drogi sie rozeszly, nim ostatecznie stracilam cierpliwosc i obilam jej ryja (co zreszta jej obiecalam i zawsze moge slowa dotrzymac). Idziemy, tak? Sloneczko, spacerek, moje eleganckie obcasiki stukaja o bruk, radosnie se torebka wywijam, odwracam glowe i kurwa METR PRZED SOBA widze TEN ryj. No fenk ju, gud najt. Humor mi siadl, makijaz splynal, i szlag trafil.
ANIU wybacz, ze ci nie powiedzialam "czesc", albowiem musialam udac, ze cie nie widze. W przeciwnym wypadku, moglabym cie uszkodzic, a glupio bym wygladala na srodku rynku, kopiac lezaca na ziemi panienke moimi doskonale spiczastymi bucikami.