Komentarze: 13
Ras. Spie na cmentarzu. Tak, wlasnie - komarzym. Cale sciany w sypialni sa upstrzone trupkami komarow. W zyciu nie widzialam tak glupich stworzen. Kiedy zawodzi chemia z kontaktu, trzeba sobie jakos radzic. Wczesniej naiwnie sadzilam, ze jezeli je wciagne do odkurzacza, to bede miec spokoj. Ale teraz przypuszczam, ze one sie tam mnoza i atakuja cala rodzina. Co prawda teraz mam inny odkurzacz, taki z woda zamiast zwyklego worka, ale po co ryzykowac? Moze potrafia plywac? Zasadniczo metode mam prosta i doszlam w niej do prawie 100% skutecznosci. Wystarczy tylko sredniej grubosci ksiazka, tak z 200 stron w twardej oprawie. Jest tylko jeden problem - rozmazuja sie na scianach. A jak juz trafi na takiego sytego, to w ogole mogila, zwlaszcza, ze sciany mam biale. Jestem juz tak przeczulona na komarze brzeczenie, ze budze sie z najglebszego snu, wstaje, zabijam i natychmiast wracam do lozka, by na nowo podjac watek przerwanego snu. A poniewaz dzisiaj upierdolil mnie w powieke i jestem lekko zapuchnieta, tluklam je z jeszcze wieksza zajadloscia. Koncem lata widze sie z farba i walkiem.
Dwa. W niedziele bylam w Lorette. Kosciol tam jest taki. No, niewazne. Msza jest. W lawce przede mna siedzi taka przekwitnieta raszpla, z rodzaju tych, ktore sledza zycie sasiadow zza firanki z zapartym tchem i natychmiast dziela sie nowinkami z kumpelkami z kolka rozancowego. A jakies cztery lawki do przodu mama z synkiem, na oko trzy lata mu daje. Synek z typu skurwysynek, kocham takie dzieci, jak boniedydy i sama tez takiego kiedys bede miec, to juz dawno postanowione. No i synek sie tak krecil, krecil, gdzies w okolicach kazania starucha go zaczela zaczepiac. A to sie usmiecha, a to wdzieczy, zaczepia, pokazuje przy tym sztuczna klawiature i mysli, ze mlody taki glupi. A ja siedze z tylu cichutko jak myszka pi pi pi i patrze co bedzie dalej. Mlody sie tak jeszcze chwile pokrecil, wreszcie wybral taktyczne miejsce, wystarczajaco blisko, zeby pani starsza miala dobry widok, i odpowiednio daleko, zeby sie go nie czepiala za bardzo. Stanal przy scianie i lize mur. Wiem, dzieci robia rozne dziwne rzeczy. Matka daleko, nie widzi. A ten maly cwaniaczek patrzy pani starszej bezczelnie w oczy i lize w najlepsze. Widze, ze stara cos do niego mowi, z siebie juz wychodzi, a on nic, pani czerwona na ryju, a on lypie na mnie i widzi, ze cala sie az trzese od tlumionego smiechu. Poniewaz znalazl sobie we mnie wspolnika swoich niecnych poczynan, z jeszcze wiekszym zaangazowaniem lizal ta sciane. Nawet posunal sie do popieszczenia smarkatym jezorem jakiejs tablicy pamiatkowej. Ma racje, nie bedzie go obca baba wychowywac. A oczeta jak u owieczki - jestem przeciez taaaki grzeczny. Ja bylam taka sama i rozumiem kolezke, tez nie czulam wagi swoich chuliganskich poczynan. Raz tylko dostalam w dupe, jak rzucilam garscia kamykow w przejezdzajacy samochod. Poszlo o zaklad z kolega Lukaszkiem. Zaznaczam, ze Lukaszek byl jeszcze gorszy niz ja, a wyrosl na swietnego chlopaka. Rzucilam, samochod sie zatrzymal, a ja zamiast dac dyla do Lukaszka nie pomyslalam i ucieklam do swojego domu. Pan kierowca niestety pobiegl za mna. Coz, potkniecia zdarzaja sie najlepszym. Ale wracajac - zajebisty kolezka, moj bedzie taki sam. I niech mi nikt nie pierdoli, ze z takich dzieci wyrastaja zli ludzie. Znam jedna pania, ktora w moim wieku chodzila w martensach do kolan, ultrakrotkiej mini i miala ogolona do zera glowe, no, poza zielonym irokezem, a teraz jest grzeczna mamusia trojki dzieci w spodniczce do kolan. Z niego tez kiedys bedzie fajny facet. A na koniec sie wyszczerzyl, pomachal mi i smignal w mamine objecia :-)