Archiwum 17 lutego 2004


lut 17 2004 To taki rodzaj pokuty chyba byl...
Komentarze: 12

No dobra, a teraz Wam powiem jak fajnie bylo jechac tym jebanym autokarem.

Wsiadlam, nie? Normalnie, wsiadlam, wybralam sobie miejsce to co zwykle - po prawej przy oknie. Siedze. Przede mna jakas baba z dzieckiem. O slodka naiwnosci! Wtedy jeszcze myslalam o tym bachorze "dziecko"! Ruszylismy. Pani pilotka za mikrofon i powitanie zaczyna od informacji, ze kibel jest zepsuty. Cztery lata jezdze z nimi i jeszcze nigdy nie byl sprawny - tez mi nowina. A pozniej bylo juz tylko gorzej. Najpierw dowiedzialam sie, ze ma byc komplet, wiec doznalam zapasci. Zaznaczam, ze mam grype, a w sobote, to mialam jeszcze grype jak fiks, wiec po prostu POTRZEBOWALAM wiecej przestrzeni. Anyway, jedziemy. Minelo cale 10 minut, kiedy bachor zaczal rzygac. No dobra, bywa, to tylko male..., no niech bedzie - dziecko. Za to matka przebila glupota Marka Pola - co smarkacz puscil pawia, to mu dawala cos do jedzenia. Zeby znowu mial czym rzygac, jak mniemam. Pyszna zabawa! Szczesliwie mialam katar, wiec swiat zapachow byl mi calkowicie obcy. Za to te charkniecia, mmm... coz za wspaniala muzyka! I tak caly jebany dzien.

We Wroclawiu jakas cipa bezczelnie usiadla na siedzeniu obok. Noz w plecy od pani pilotki - dziekuje, dziekuje, nie trzeba bylo. Wyszlam na fajke, a po powrocie mialam juz wyjatkowo rozmowna i upierdliwa wspoltowarzyszke podrozy w wieku lat, na oko, 70. Pycha. Z tego miejsca pragne pozdrowic pania pilotke, ktora jeszcze rano byla zdrowa, a jak wysiadalam, to kaszlala, hehehe, buuuzi!

A pozniej bylo juz normalnie - chcialam obejrzec Shreka, ale nie moglam, bo musialam wysluchac zyciorysu pani obok, bachor rzucal co pewien czas od niechcenia pawika, a pozniej dla zadowolenia JEDNEGO dziecka WSZYSCY musieli ogladac przez trzy godziny jebanego Bolka i Lolka! Bylo milo.

Az nadeszla noc... Gdzies w okolicach godziny 3 nad ranem udalo mi sie na tyle wylaczyc, by przyciac komara. Niestety nie bylo mi dane pospac, albowiem cudna dziecina o 3:15 zapiala slodkim dla ucha glosem panienki z Blue Caf "Ja juz nie bede spala!". A pozniej powtorzyla, tak z 20 razy. Chociaz to bylo zbedne, bo po drugim i tak juz NIKT nie spal razem z tym dzieciatkiem o anielskim glosiku. A pozniej nastala cisza... Liczylam owieczki, mamrotalam pod nosem, zaklinalam Morfeusza, sukces przyszedl o 5 rano - ZASNELAM! Niestety pobudka miala miejsce kilka minut pozniej, tak juz dobrze wszystkim znanym, przecudnym - JA JUZ NIE BEDE SPALA!

Nastepnym razem albo lece samolotem, albo jade samochodem. W przeciwnym wypadku ktos tu bedzie bardzo, bardzo zalowal, ze pojawilam sie w jego zyciu...

 

kotka_psotka : :