Mamy nowy miesiac i mozemy go sobie zapisac jak nam sie podoba. Swietnie.
Niespodzianka miala byc jutro, ale bedzie dzis. I tak juz wszystkie moje lowe wiedza, wiec reszcie tez powiem. Jutro jade. Do Polski. Detalicznie jutro w nocy. Oczywiscie pakuje sie od trzech dni, ale jakby co, to jeszcze sie nie spakowalam. Zdecydowanie najlepiej wychodzi mi to w piec minut. Bo tak juz tez bylo. "Jedziemy do Polski?" "Za piec minut bede gotowa!" - i sru.
Bedzie gitara. Sztormiak wzielam. Tak, bede pic wutke, palic papierosy, zabijac zmije na dzialce, spotkam sie z kolezanka Ajot, ktora cos marudzi o Krakowie z Krazovem. Ale co to za babskie ploty w towarzystwie faceta? Krazov, chcesz zawalu dostac, czy co? ;-)
W kazdym razie jeszcze tylko wykapie piesa, bo, rzecz jasna, tez jedzie, dopakuje reszte ciuchow i takich tam, i bede mogla w totalnie orgazmicznym napieciu oczekiwac wyjazdu. Moze nie jest to niewiadomoco, bo tylko dwa tygodnie, ale ostatni raz bylam we wrzesniu i czas najwyzszy.
Jezeli od czasu do czasu uda mi sie Mlodej wyszarpac klawiature, to cos tam pewno napisze. Ale tak bardzo bym na to nie liczyla, bo w Polsce jakos mi spada do zera zainteresowanie komputerem. Komu mialam zostawic numer telefonu, to zostawilam, komu jeszcze nie, to zapukam w najblizszym czasie.
A teraz ide sie zastanowic na co ja tych butow tyle wzielam.