Prt.
Komentarze: 6
Poniewaz niektorzy uparcie twierdza, ze zaczynaja z tym blogiem dzien - prosze bardzo - moje zasraniutkie zycie w calej okazalosci. (O prosze, znowu mnie komar ujebal.) Nie ukrywam, ze czytanie tego bloga przy sniadaniu tlumacze sobie dieta czytelnikow, ale orajt. Prosisz - masz. Ze mna jak z dzieckiem - za raczke i do baru.
Zmiany jak na zlosc nie chca sie zapisywac, nawet pietnasty raz z rzedu, wiec sobie bedzie tak jak jest, poki nie wroci Sakama i nie naprawi bledu. A z Toba, Ty NIEKOMPETENTNY PAJACU, to ja sobie porozmawiam w poniedzialek. Cieszysz sie, prawda?
Teraz w kwestii zawieszenia - nie zebym jakis spejalny odpal miala. Ot taki, troszke silniejszy niz zwykle. Ale musze Wam cos powiedziec - nie pisanie bloga, jest za-je-bi-ste. Mniej czlowiek pali, wiecej czasu spedza na powietrzu, wiecej uwagi poswieca psu, mniej pije, zajmuje sie rzeczami przynoszacymi jakies wymierne korzysci. Blog to straszna rzecz... W ogole mi sie niebezpiecznie spodobalo. No, skoro juz wstawilam ta pieprzona zmienna, to pewnie bede dalej z zapamietaniem tluc w klawisze. Glownie dlatego, ze lubie, a nie ze tak bardzo mam cos do powiedzenia. W ogole planowalam powrot jakas spektakularna notka, ociekajaca w odkryte na nowo prwdy zyciowe, zebyscie po lekturze bogatsi stad wyszli. Niestety. Jakby Wam to wytlumaczyc...? No, nie chcialo mi sie, tak? Wiec jak widzicie - zandnych tam Wordow, zadnego dopracowywania stylu, poprawiania - jak zwykle jade na zywca, czyli co mi slina na jezyk. No pierdole jak zwykle, cieszycie sie? Bo ja jeszcze nie wiem (oh, szejm on mi!).
I to by bylo na tyle w dniu dzisiejszym, ktory radosnie chyli sie ku koncowi.
Acha! i klikac mnie tutaj, tym sposobem nie musze nic wysylac. Kurwa, jaka ja jestem leniwa.
PeeS. Kocham truskawki z bita smietana. (O, znowu mnie komar upierdolil. Przynajmniej umarl syty.)
Dodaj komentarz