sty 16 2004

Blondynka byc...


Komentarze: 12

Przez wzglad na kolor wlosow czuje sie rozgrzeszona i usprawiedliwiona z tak plytkich rozrywek. Pasjami wrecz lubie sie tym zaslaniac. Tak, nic tak dobrze nie dziala na skolatane nerwy blondynki jak zakupy i fryzjer.

No to ide.

 

kotka_psotka : :
piquer
22 stycznia 2004, 21:00
Ja tam wolę saute, ale ja truskawki cukrem posypuję. :-)
16 stycznia 2004, 23:59
no a brunetki muszą sote. albo sotte jak Kto woli.
16 stycznia 2004, 17:55
...to może i ja pójdę do fryzjera.... jak być blondynką to na całego;)....
16 stycznia 2004, 14:34
a co mają powiedzieć brunetki?
16 stycznia 2004, 13:28
Kotka, czy Ty chciałabyś szpiku od Hausera? Chyba nie, ja bym tak głęboko nie sięgała;)
hauser
16 stycznia 2004, 13:06
szpiku nie dam.
hauser
16 stycznia 2004, 13:02
Kozaki to takie grzyby chyba. a "pod płaszczykiem" to tylko zaplute karły reakcji nam truły przodowników sojuszu robotniczo-chłopskiego z użyciem coca-coli i stonki ziemniaczanej (Leptinotarsa decemlineata). ale ja się tam nie znam: kobity to się teraz tak jakoś dziwnie ubierają.osobiście wolę sote. albo sotte.jak kto woli.
16 stycznia 2004, 12:47
Żaden unisex. Hauser to facet do szpiku!
K_P
16 stycznia 2004, 12:36
Harley, ostatecznie bedzie kurtka. To juz takie bardziej unisex ;-)
16 stycznia 2004, 12:21
A jednak nie odpuścisz tego płasza i kozaczków. I po co? Hauser ma teraz inne problemy. Heart, ona ma jechać w NIEDZIELĘ, dopiero.
K_P
16 stycznia 2004, 12:19
Jade. W NIEDZIELE WIECZOREM. Fak...
heartland
16 stycznia 2004, 12:14
A miałaś jechać...

Dodaj komentarz