Bez tytułu
Komentarze: 2
Tak jak tonacy, z przerazeniem w oczach chwyta sie brzytwy, tak ja lapczywie sciskam w dloniach resztki Nadziei. Trzymam mocno. Nadzieja...ta zwodnicza suka. Pojawia sie, daje chec, by zaczerpnac powietrza, by jeszcze raz napelnic pluca, a pozniej wymyka sie kuchennymi drzwiami. Podstawilam jej noge. Lezy na progu, ja trzymam ja za nadgarstek i skowycze jak kundel... Nie odchodz... Umre jezeli odejdziesz!
Dodaj komentarz