Bez tytułu
Komentarze: 6
Siedze sobie w domu. Poplakuje. Czuje sie jakbym miala glaz na sercu. Az oddychac ciezko. Sumienie mnie gryzie. To ja rozwalam ten zwiazek. On zaproponowal rozwod, ale ostatecznie to ja odchodze. J. prosi zebym zostala. Juz bym wolala, zeby mi kazal wypierdalac. Byloby latwiej. Smutno mi.
Znowu zaczynac wszystko od nowa. W glebi serca go kocham. Co z tego, gdy charaktery mamy oboje takie jakie mamy? Nie da rady tak zyc. Mimo najlepszych checi. A checi tez juz brak. Przeciez wiem jak bedzie. Najpierw super dobrze. Przez miesiac bedzie sie staral, poki nie minie poczucie zagrozenia. Pozniej przyjdzie przyzwyczajenie do tego, ze jest tak fajne, ja sie staram, a on przyjmie postawe tego, ktory bierze i oczekuje. Wiem, bo juz tak bylo. Dokladnie rok temu. Zadnych wnioskow. Czuje, ze o mnie dba i sie stara, dopiero teraz kiedy sie boi, ze odejde. OK, wiem, ze mnie kocha. Ale gdzie szacunek, akceptacja, zrozumienie? Ja tego wszystkiego potrzebuje.
Ciezkie jest dzisiejsze popoludnie. Wieczor bedzie jeszcze gorszy...
TRZYMAJ SIĘ
Dodaj komentarz