Bez tytułu

Chyba jestem na cos chora. Powaznie. Normalnie nic, ale to NIC mnie juz nie wkurwia. Ani pOkEmoNy, ani debilne blogi, ani debile w ogole ci w telewizji, gazecie, necie. Nie wkurwia mnie, ze pada deszcz, nie wkurwia, ze swieci slonce. Totalne wyciszenie i spokoj. Nie mam tematow na nowe notki, nie pisze na jednym wydechu, nie skacze mi cisnienie,  wszystko dlatego, ze jestem tak zajebiscie SPOKOJNA! Najpierw czekalam na PMS, ale przebiegl bezobjawowo, pozniej czekalam na jajeczkowanie, ale nadal NIC, ja nie wiem, ale chyba jestem na cos chora. Normalnie NIC mnie nie rusza, N-I-C! Zajmuje sie duperelami, jak mnie jakis idiota zaczepia, to sie tylko z politowaniem usmiecham i ZERO reakcji, bo akurat mysle sobie czy mam spakowac taki czy inny sweter do Polski. Pale papieroski, pije kawke i z wielka pasja oddaje sie koncertowemu opierdalniu. Aha, i jeszcze wszystko mam w dupie. Powaznie, ja sobie mysle, ze to moze jakas choroba byc. I to SMIERTELNA. Bo przeciez jeszcze nie zdziadzialam. Smutne, bo permanentny wkurw byl dla mnie motorem. Oooo, jak sie wkurwilam, to nie bylo chuja we wsi. A teraz mam to w dupie i wszyscy mi moga skoczyc.

Panie doktorze, czy to da sie leczyc?