sie 24 2003

Bez tytułu


Komentarze: 3

Mialam byc w Lodzi, co nie? Ale nie jestem. Dzej wlasnie wyruszyl. Z jakims przydupasem ze swojej firmy. A ja zostalam. Jak przydupas to nie zona, proste. W zaistnialej sytuacji korek z butelki Chardonnay musial wyskoczyc z przyjemnym dla ucha "pyk". Mam pisac, co nie? Obiecalam. Z tygodnia zrobily mi sie juz cztery dni. Oczywiscie, ze napisze. Jak tylko wytrzezwieje. Tymczasem impreza. Znaczy ja i bateria win wszelakiego autoramentu, dla odmiany NIE francuskich. [Mmm, dobre jest... A Dzej uparcie twierdzil, ze kalifornijskie wina sa do kitu. Nie sa.] Tak. No to ja sie jeszcze tu pokrece. A jak juz oproznie butelke, to wiecie - co zlego, to nie ja.

A do Polski, to ja sobie moze kupie bilet, powrotny "open", bo sie na transport moge nie doczekac. Wiecie jak jest, nie? Przydupas z firmy, te sprawy...

 

kotka_psotka : :
25 sierpnia 2003, 12:18
Bagażnik odpada. Pozostało kalifornijskie. Ale szkoda, że nie w ...
K_P
25 sierpnia 2003, 11:19
Bo OFICJALNIE, to ja sobie nie moge tak z nim jezdzic, nie?
25 sierpnia 2003, 10:25
A co przeszkadzał Ci przydupas?

Dodaj komentarz